Dwie godziny sprzątania na klęczkach, do tego dochodzi wczorajszy wieczór oraz bóle głowy po tym wszystkim. I dlaczego? Przez pewną zachciankę oraz podstęp pewnej Panienk, która lubiła nieco popić. Ale to było coś co było jej cechą charakterystyczną. Dodatkowo- chyba wszyscy w gildii już się do tego przyzwyczaili i tak naprawdę nie mieli jej niczego za złe. Ponieważ, przecież to nie wina Cany, że tak dużo osób się po upijało. To oni przyjęli wyzwanie, nikt ich do niczego nie zmuszał.
- Nie sądziłem, że mogę przegrać.. - Zawył, załamany różowo-włosy. - I to z tym Lodowym Dupkiem!- Dopowiedział czując jak wszystko się w nim piekliło. Podniósł się z krzesła, położonego obok wyczerpanej Lucy.
Blondynka już nie zwróciła uwagi na zrozpaczonego Natsu, siedziała jedynie wyłożona, z zamkniętymi oczami.
- Gray! - Dragneel wrzasnął przez pół gildii. Słysząc swoje imię, Lodowy Mag odwrócił się od Elfman'a, który chwilę wcześniej wyjaśniał mu, że paradowanie w samych bokserkach po gildii nie jest wcale, a wcale męskie.
- He? Czego chcesz Głupia Zapałko?! - Wrzasnął zirytowany Fullbuster ruszając w stronę Różowego.
- Paniczu Gray! Proszę się ubrać. Juvia jest zła kiedy wszyscy oglądają Pańskie ciało!- Krzyknęła za odchodzącym mężczyzną Wodna kobieta, po drodze zbierając jego porozrzucane ubrania.
- Nie! Juvia! Prawdziwy mężczyzna powinien walczyć tak jak go matka urodziła! - Tuż za Gray'em, tylko nieco wolniejszym krokiem ruszył Elfman.
- Braciszku... Jeszcze do końca nie wytrzeźwiałeś. I nie sądzę aby walka nago była męska.. - Westchnęła nieco zażenowana Lisanna drapiąc się po białej głowie. Niestety Elfman jej już nie słuchał. Jedynie dołączył do walki Natsu i Gray'a, którzy, trzeba dodać, że go chwilę później znokautowali a brat Strauss trafił pod jedną z ławek. - Wiedziałam, że to się tak skończy... - Lisanna westchnęła próbując ocucić swojego Braciszka.
Słysząc hałasy, zza gabinetu Mistrza, Erza wyszła zamykając za sobą delikatnie drzwi. Zeszła po schodach przyglądając się już spokojna, walce magów. Widząc ich, wzruszyła jedynie ramionami dziękując w duchu, że członkom Fairy Tail udało się posprzątać przed powrotem Mistrza. Usiadła jedynie naprzeciw Lucy, zamawiając uprzednio kawałek ciasta truskawkowego, które tak bardzo kochała. Po chwili, obsługująca barek, Kinana przyniosła zamówienie Czerwonowłosej.
- Eee, Skrzacie? - Zapytał czytającej Levy, Gajeel wpatrując się we wbity w kolumnę miecz Szkarłatnej. Zawsze go to zastanawiało. Niby nie było żadnych przeciwwskazań, ponieważ to nie jest żadna czarna magia ani ogólnie nie coś takiego jak cień Rougleya, który sprawiał, że Redfox dostawał mocnego power- up'a.
- Hmm?- Mruknęła jedynie McGarden, nie odrywając w ogóle wzroku od książki.
- Stałoby się coś, gdybym go zjadł? - Czarnowłosy wskazał na kawałek metalu w kolumnie.
Niebieskowłosa, niska dziewczyna podniosła swój wzrok zza czerwonych oprawek okularów przyglądając się chwilę broni. Po krótszym przemyśleniu zmarszczyła brwi wracając wzrokiem do strony, od której ją oderwano.
- Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że nie, ponieważ to zwyczajny miecz, chociaż jest mała możliwość, że dostaniesz bólu brzucha, z racji tego, że został on przywołany. Ale jest to mały procencik. - Zakończyła swój monolog przewracając ostatnią z kartek. Spojrzała ukradkiem na wycierającego z czegoś buzię, Gajell'a.
- Eee! Nic się nie stało! Teraz w czasie walki będę mógł się najeść praktycznie w każdej chwili! Gehe. - Redfox na zakończenie zaśmiał się tak jak to miał w zwyczaju, po czym usadowił się z nogami na stoliku, zakładając jeszcze ręce za głowę.
- Gajeel.. Ty na prawdę to zjadłeś..?
- Ta, czemu nie?
Levy uniosła swoje błękitne brwi najwyżej jak tylko mogła ukazując tym samym swoje nie małe zdziwienie. Czym? Tym, że Żelazny zjadł miecz? Nie. Zdziwiła się tym jego wspaniałym pomysłem z posiłkiem podczas jakiejś bitwy. Oczywiście, Levy widziała, że Smoczy Zabójcy, dzięki pochłonięciu pewnej materii, otrzymują dodatkowy zastrzyk mocy. Po prostu, pomysł Redfox'a tak powalił mała McGarden, że postanowiła tego już nie komentować, tylko raczej, zagłębić się w treść następnej z książek.
____________________________________________________________
Siedzieli w pociągu, który miał ich przetransportować do stacji, w Portland, mieście znajdującym się tuż przy wschodniej granicy, która oddzielała Fiore oraz Tori- sąsiednie państwo, słynące z dobrze rozwijającej się gospodarki oraz technologii. Oczywiście, tamtejsza liczba utalentowanych magów, była tak samo wysoka jak i we Fiore.
Tori, słynęło również z tego, że ich madzy, w większości przypadków, porównywanych było siłą do Członków Rad Magicznych w krajach sąsiadujących.
Główna Rada była tam najsilniejszą instytucją, stojącą na czele państw wschodnich. Głównych Członków, tejże instytucji było dziesięciu. Nikt nie znał ich imion, nikt nie wiedział jak ta dzisiątka wyglądała, jaką mocą dysponowała czy też, czy tak na prawdę istnieją.
- Znalazłem coś na temat rządu w Tori. - Odezwał się Hibiki siedząc tuz przy oknie i przekopując swoja bazę danych. Pozostali magowie jedynie spojrzeli na niego wyczekująco. Oczywiście oprócz Bacchus'a, który siedział wpatrzony w szybę naprzeciw jasnowłosego, pomrukując co chwila.
- Tamtejsza rada składa się z ludzi, którzy przeżyli pewien atak..- W tym momencie przerwał, ponieważ nagle jego magia przestała działać. Jakby została zniwelowana, przez coś lub kogoś.- Co jest..?- Hibiki ponownie się skupił próbując stworzyć na nowo bazę danych, lecz niestety, z marnym skutkiem.
- Co się stało? - Odezwał się zaciekawiony Lyon przyglądając się twarzy towarzysza.
- Nie wiem.. Nagle straciłem energie magiczną.
Lyon rozłożył rękę próbując wytworzyć z lodu cokolwiek, lecz nic to nie po działało. Bialowłosy prychnął zaciskając dłoń.
Nagle wszyscy madzy poczuli mocne wstrząsy, wywołane uderzeniem czegoś w pociąg, jadący przez las. Bagarze leżące nad nimi, pospadały z wielkim hukiem obijając się o podłogę. Walizka, którejś z dziewcząt otworzyła się a ze środka wysypały się koronkowe staniki, sukienki i inne bzdety. To nie byłoby takie najgorsze gdyby nie fakt, że ciemne, wzorkowate majtki wylądowały na twarzy białowłosego Lyona. Chłopak nie widząc przez chwilę o co chodzi, uderzając plecami o szybę spróbował odsunąć od siebie nieznany, dla niego obiekt, który jeszcze chwilę temu znajdował się na jego twarzyczce.
- Co to ma by..- Urwał w pół słowa, dostając w prawy policzek od Kagury, która zabrała bieliznę z rąk mężczyzny, cała czerwona.
- Nie dotykaj tego, Wodogłowcu! - Wrzasnęła wrzucając do walizki trzymany przez nią obiekt.
Mirajane schyliła się do pakunku Panny Mikazuchi aby go zapiąć.
Nagle w pociągu stało się strasznie jasno, mimo iż niebo tamtego dnia było dosyć zachmurzona, szaroburymi, gęstymi chmurami, przez które ledwo co, przedostawało się jakiekolwiek promyczki słońca. Białowłosa uniosła wzrok znad zapiętej już walizki towarzyszki, reszta magów zwróciła wzrok w stronę, z której dało się wyczuć najsilniej, podejrzaną energię.
Nagle głowa Hibikiego wylądowała na oparciu, a jego złotawe oczęta całkiem się zamknęły.
- Hibiki?- Zapytał Rufus, który jak do tej pory, jakoś szczególnie się nie udzielał. Wstał z miejsca i uderzył maga lekko w jasny policzek, próbują go jakoś przebudzić. - Hej, obudź się. Co się stało?- Kątem oka, mag w czerwonawym kapeluszu dostrzegł iż jego pozostali towarzysze, również pousypiali. Po kilku sekundach analizowania sytuacji, jego oczy zaczęły się same zamykać, próbując otulić ich właściciela w przyjemnym śnie. Udało się, Rufus upadł na siedzenie za nim, obijając się głową o ciemnozielone oparcie.
Drzwi wagonu uchyliły się, a do korytarza wszedł niski prawie, że białowłosy chłopiec. Jego szare oczka omiotły całe pomieszczenie, zatrzymując się po krótkiej chwili na śpiących magach. Na jego mordce pojawił się wyraźny grymas niezadowolenia. Chłopiec podszedł do leżącego na ziemi złotowłosego maga po czym nachylił się i przez chwilę nie odrywał od niego wzroku, jakby się zastanawiając czy to co robi jest na pewno właściwe.
Wyciągnął z małego plecaczka strzykawki, wystarczającą ilość na każdego z magów po czym, po kolei- każdemu z nich, ostrą część narzędzia wbijał pod skórę zabierając odrobinę krwi, każdego z nich. Na samym końcu zatrzymał się przy białowłosej Mirze, która leżała z głową na walizce Kagury.
- Nie martw się. Już niedługo... - Chłopiec pogłaskał dziewczę po srebrnych włosach pobierając od niej odrobinę krwi.
Po skończonym zadaniu, uśmiechnął się do siebie zadowolony po czym wyszedł z wagonu, a następnie z pociągu. Maszyna stała oczywiście zatrzymana przez nagły wstrząs. Chłopiec małymi kroczkami zawędrował w stronę lasu, w którym chwilę później zniknął.
Na ułamek sekundy zawiał silny wiatr, który sprawił, że krzaki oraz drzewa- te niższe oraz te wyższe zaczęły wirować ocierając się swoimi gałązkami i liśćmi o swoich sąsiadów.
Od Autorki:
Po pierwsze! Złapałam taki.. Miesięczny brak weny i tak pisałam tą kupe ten cały bity miesiąc i w ogóle.. No ale wreszcie jest~! Coś.. Nie jest fajne ani nic... Ale to zawsze coś, ne? Q_Q
Po drugie! Dziękuję za komentarze i ten... Przepraszam bardzo za tą nieobecność. Miejmy nadzieję, że nie zniknę znowu na kolejny miesiąc.. *^*
Pragnę również przeprosić Lavanę, ponieważ zgłosiłam się do twojego konkursu a wyszło jak wyszło. Mianowicie, nie nadesłałam Ci pracy. Dlaczego? No no.. Pomysł miałam ale nie zrealizowałam go- za trudne zadanie. T^T
Ano i czytajcie tą króciutką pracę i krytykujcie i poprawiajcie ile wlezie i no ochrzańcie mnie, bo mi się należy. *^*
Dziękuję za uwagę i do następnego~
- Znalazłem coś na temat rządu w Tori. - Odezwał się Hibiki siedząc tuz przy oknie i przekopując swoja bazę danych. Pozostali magowie jedynie spojrzeli na niego wyczekująco. Oczywiście oprócz Bacchus'a, który siedział wpatrzony w szybę naprzeciw jasnowłosego, pomrukując co chwila.
- Tamtejsza rada składa się z ludzi, którzy przeżyli pewien atak..- W tym momencie przerwał, ponieważ nagle jego magia przestała działać. Jakby została zniwelowana, przez coś lub kogoś.- Co jest..?- Hibiki ponownie się skupił próbując stworzyć na nowo bazę danych, lecz niestety, z marnym skutkiem.
- Co się stało? - Odezwał się zaciekawiony Lyon przyglądając się twarzy towarzysza.
- Nie wiem.. Nagle straciłem energie magiczną.
Lyon rozłożył rękę próbując wytworzyć z lodu cokolwiek, lecz nic to nie po działało. Bialowłosy prychnął zaciskając dłoń.
Nagle wszyscy madzy poczuli mocne wstrząsy, wywołane uderzeniem czegoś w pociąg, jadący przez las. Bagarze leżące nad nimi, pospadały z wielkim hukiem obijając się o podłogę. Walizka, którejś z dziewcząt otworzyła się a ze środka wysypały się koronkowe staniki, sukienki i inne bzdety. To nie byłoby takie najgorsze gdyby nie fakt, że ciemne, wzorkowate majtki wylądowały na twarzy białowłosego Lyona. Chłopak nie widząc przez chwilę o co chodzi, uderzając plecami o szybę spróbował odsunąć od siebie nieznany, dla niego obiekt, który jeszcze chwilę temu znajdował się na jego twarzyczce.
- Co to ma by..- Urwał w pół słowa, dostając w prawy policzek od Kagury, która zabrała bieliznę z rąk mężczyzny, cała czerwona.
- Nie dotykaj tego, Wodogłowcu! - Wrzasnęła wrzucając do walizki trzymany przez nią obiekt.
Mirajane schyliła się do pakunku Panny Mikazuchi aby go zapiąć.
Nagle w pociągu stało się strasznie jasno, mimo iż niebo tamtego dnia było dosyć zachmurzona, szaroburymi, gęstymi chmurami, przez które ledwo co, przedostawało się jakiekolwiek promyczki słońca. Białowłosa uniosła wzrok znad zapiętej już walizki towarzyszki, reszta magów zwróciła wzrok w stronę, z której dało się wyczuć najsilniej, podejrzaną energię.
Nagle głowa Hibikiego wylądowała na oparciu, a jego złotawe oczęta całkiem się zamknęły.
- Hibiki?- Zapytał Rufus, który jak do tej pory, jakoś szczególnie się nie udzielał. Wstał z miejsca i uderzył maga lekko w jasny policzek, próbują go jakoś przebudzić. - Hej, obudź się. Co się stało?- Kątem oka, mag w czerwonawym kapeluszu dostrzegł iż jego pozostali towarzysze, również pousypiali. Po kilku sekundach analizowania sytuacji, jego oczy zaczęły się same zamykać, próbując otulić ich właściciela w przyjemnym śnie. Udało się, Rufus upadł na siedzenie za nim, obijając się głową o ciemnozielone oparcie.
Drzwi wagonu uchyliły się, a do korytarza wszedł niski prawie, że białowłosy chłopiec. Jego szare oczka omiotły całe pomieszczenie, zatrzymując się po krótkiej chwili na śpiących magach. Na jego mordce pojawił się wyraźny grymas niezadowolenia. Chłopiec podszedł do leżącego na ziemi złotowłosego maga po czym nachylił się i przez chwilę nie odrywał od niego wzroku, jakby się zastanawiając czy to co robi jest na pewno właściwe.
Wyciągnął z małego plecaczka strzykawki, wystarczającą ilość na każdego z magów po czym, po kolei- każdemu z nich, ostrą część narzędzia wbijał pod skórę zabierając odrobinę krwi, każdego z nich. Na samym końcu zatrzymał się przy białowłosej Mirze, która leżała z głową na walizce Kagury.
- Nie martw się. Już niedługo... - Chłopiec pogłaskał dziewczę po srebrnych włosach pobierając od niej odrobinę krwi.
Po skończonym zadaniu, uśmiechnął się do siebie zadowolony po czym wyszedł z wagonu, a następnie z pociągu. Maszyna stała oczywiście zatrzymana przez nagły wstrząs. Chłopiec małymi kroczkami zawędrował w stronę lasu, w którym chwilę później zniknął.
Na ułamek sekundy zawiał silny wiatr, który sprawił, że krzaki oraz drzewa- te niższe oraz te wyższe zaczęły wirować ocierając się swoimi gałązkami i liśćmi o swoich sąsiadów.
________________________________________________________________
Od Autorki:
Po pierwsze! Złapałam taki.. Miesięczny brak weny i tak pisałam tą kupe ten cały bity miesiąc i w ogóle.. No ale wreszcie jest~! Coś.. Nie jest fajne ani nic... Ale to zawsze coś, ne? Q_Q
Po drugie! Dziękuję za komentarze i ten... Przepraszam bardzo za tą nieobecność. Miejmy nadzieję, że nie zniknę znowu na kolejny miesiąc.. *^*
Pragnę również przeprosić Lavanę, ponieważ zgłosiłam się do twojego konkursu a wyszło jak wyszło. Mianowicie, nie nadesłałam Ci pracy. Dlaczego? No no.. Pomysł miałam ale nie zrealizowałam go- za trudne zadanie. T^T
Ano i czytajcie tą króciutką pracę i krytykujcie i poprawiajcie ile wlezie i no ochrzańcie mnie, bo mi się należy. *^*
Dziękuję za uwagę i do następnego~